sobota, 15 grudnia 2012

Prolog

Telefon hotelowy zaczął dzwonić. Westchnęłam i podniosłam słuchawkę. Klient znowu chciał krewetki w sosie ostrym, ale bez pieprzu i chili. No chyba nie… Ale jak zwykle byłam miła, choć w mojej głowie pojawił się stek przekleństw. Te cholerne gwiazdy!
- Pokój numer 785 poproszę, kochanie. - kobieta, mniej więcej po trzydziestce złapała mnie za rękę, widać było, że jej się śpieszyło.
Ubrana w zwykłe dżinsy, koszulę, twarz opatulona chustą. Zapewne nie chciała, by ktokolwiek ją rozpoznał. Nie udało się to nawet mnie, więc nieźle się maskowała!
Miałam szczęście, że pokój ten był akurat wolny. Podałam jej klucze i życzyłam miłego pobytu w “Celebrity Room”.

***

Słońce leniwie wyłoniło się spod ciężkich, szarych chmur. Pochmurny londyński poranek, normalka, zawsze tak tu było. Ziewnęłam przeciągle. Wysunęłam się spod ciepłej kołderki i delikatnie dotknęłam bosymi stopami zimnej podłogi. Wzdrygnęłam się, ale kontynuowałam wędrówkę do hotelowej łazienki. Tam wzięłam gorący prysznic, podczas którego zastanawiałam się nad tym, co się wczoraj stało. Nie powinnam była się zgodzić… Ale z drugiej strony, jeśli ja nie jestem szczęśliwa, to mogę chociaż sprawić żeby ktoś inny był.
Usłyszałam pukanie do moich, więc już ubrana otworzyłam moje drzwi numer 785. Ujrzałam w nich szatynkę o niebieskich oczach i nieśmiałym uśmiechu. Zbliżyła się do mnie niebezpiecznie blisko i dotknęła moich ust swoimi. Ja odpowiedziałam na pocałunek. Znowu to zrobiłam! Dlaczego nie mogę powiedzieć sobie nie? Wczoraj byłyśmy takie zagubione, nie wiedziałyśmy co robimy, ale dzisiaj?
-Hej. - powiedziała zadowolona – Masz dzisiaj ważny dzień, więc przyszłam podnieść cię na duchu.
-Tak, ja właśnie… właśnie za pół godziny muszę być w Heavenly Restaurant i… - wpatrywałam się uparcie w podłogę
-Jasne, nie przeszkadzam ci, moja gwiazdko. Powodzenia! - pomachała mi na pożegnanie
Natychmiast gdy odeszła zebrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torby i wyszłam z pokoju. Na dole czekała już na mnie taksówka.

***

Pukałam i pukałam, ale nikt się nie odzywał. W końcu weszłam bez pytania. W końcu mogło się tej kobiecie coś stać! Stała przy oknie z papierosem, nieco zakłopotana. 
- Tutaj nie wolno palić, proszę pani. - zwróciłam jej uwagę
- W zamian za dyskrecję mogę coś ci opowiedzieć. Chcesz? - uśmiechnęła się prowokacyjnie. 
Nie wiedziałam jak się zachować, więc po prostu usiadłam na krześle, które mi odsunęła. Byłam zdziwiona jej zachowaniem, ale jednocześnie zaintrygowana. Poza tym, kogoś mi przypominała, jej oczy były takie podobne, do tych ciepłych, do pewnego czasu codziennie spotykanych, których teraz tak ogromnie mi brakowało.  Musiałam zostać, to mogła być ostatnia okazja, by ich nie zapomnieć. 

***

Gdy weszłam do lokalu, zauważyłam, że przy stoliku mojego menadżera siedzi jego kolega z branży razem ze swoim podopiecznym, członkiem popularnego boysbandu. Kolana się pode mną ugięły. Co to miało znaczyć?
-Chcesz być sławna, prawda? - spytał na wstępie obcy mi menadżer – Więc zawieramy umowę. Tobie potrzebne wybicie, nam sensacja. Lily, poznaj Patricka, Patrick, poznaj Lily. Od dziś jesteście parą. Brązowowłosy zachłysnął się wodą. Jego twarz stała się czerwona, więc poklepałam go po plecach. Gdy skończył się krztusić, staliśmy chwilę w szoku.
-Ale ja… - zaczęłam protestować
-Twoje słowa nic nie zmienią. Podpisaliśmy umowę, wedle której masz robić wszystko co ci każę. Choćby jeden protest, a możesz pożegnać się z karierą, która nawet się jeszcze nie zaczęła.
Spojrzałam na chłopaka, który był jedyną deską ratunku.
-Ciebie też to dotyczy. - menadżer popatrzył na chłopaka – A teraz, gołąbeczki, zostawiamy was samych. O dwudziestej macie wstawić się na imprezie u Nicka.
Wyszli z restauracji.
Moje oczy zaszły łzami. Nikt nigdy tak mnie nie traktował, jak ten dureń menadżer, ale musiałam go słuchać. Poza tym… Myślą przewodnią mojego życia była sława, a sam głos i dobre piosenki nie wystarczą. Ludzie muszą złapać się na chwyt reklamowy.
Przyjrzałam się chłopakowi. Prawie czarne, zaczesane do góry włosy, oczy tak ciemne, że nie było widać źrenic, przystojna, pociągła twarz. Pierwszy raz widziałam go na żywo. Wcześniej patrzył na mnie tylko z plakatów i filmików na YouTube, teraz lustrował mnie wzrokiem, tak samo jak ja jego. Serce waliło mi szalenie szybko.
- Witaj w showbiznesie. - powiedział zniesmaczony.