środa, 6 lutego 2013

Rozdział 1

Przyparł mnie do ściany. Nie mogłam oddychać, myślałam, że moje serce za chwilę eksploduje. Zerknęłam na fotografa, który myślał, że przyglądał nam się z ukrycia.
- To nie jest normalne... - zaczął Patrick
- Patrzy. Zamknij się i udawaj, że ci się to podoba. - warknęłam i zaczęłam go namiętnie całować
Jego usta odpowiedziały natychmiast. Swoje gorące wargi przeniósł na moją szyję. Palce wplotłam w ciemne włosy chłopaka i rozkoszowałam się chwilą, mimo tego, że graliśmy właśnie przepiękną scenę pod publikę.
- Wystarczy. - szepnął
Spojrzałam jeszcze raz na paparazziego.
- Mamy towarzystwo. - powiedziałam do chłopaka zdyszana, przepełniona rozkoszą na tyle głośno, by fotograf usłyszał
Wtedy Patrick cały czas mnie całując włożył klucz do zamka i go przekręcił. Drzwi otworzyły się kliknięciem, a następnie zamknęły z hukiem, gdy wpadliśmy do pokoju. Nasz pocałunek w środku nie skończył się natychmiast. Opierałam się o drzwi, a on całował mnie po szyi.
- Już sobie poszedł, prawda? - spytałam
- Mh...
Odsunęliśmy się od siebie. Zrobiło się niezręcznie. Znaliśmy się od pięciu miesięcy, a ja za każdym razem czułam się, jakby ten cały cyrk zaczął się wczoraj. Patrzyliśmy sobie w oczy.
Patrick znowu zbliżył nasze usta, cały czas ocieraliśmy się o siebie. Nagle przerwał.
- Jeśli traktujesz to, co między nami jest poważnie, to... - próbował mi coś powiedzieć
Muszę mu teraz uświadomić, że ja też go kocham!
- ... mam chłopaka.
Wtedy nogi się pode mną ugięły. Nie potrzebował sztyletu, wystarczyły odpowiednio dobrane słowa, bym nie mogła oddychać.
- To tylko przyjaźń. Z przywilejami. - uśmiechnęłam się sztucznie, a następnie jak najszybciej pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się na klucz i usiadłam na podłodze. Chłód posadzki wnikał w moje nagie nogi, ale nie miałam siły nic z tym zrobić.
Oparłam głowę o wannę i zamknęłam oczy, ale dziwne obrazy przewijały się przed moimi oczami. 
Usłyszałam pukanie. 
- Lily, wszystko ok? Otwórz.
Wstałam i przekręciłam kluczyk. Otwierając drzwi poczułam, że tracę kontrolę nad swoim ciałem i podłoga zbliża się do mnie w oszałamiającym tempie. Całe szczęście, że Patrick zdążył mnie złapać. 
- Tak, w jak najlepszym porządku. Po prostu zakręciło mi się w głowie...
Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Starałam się uważnie obserwować jego twarz, ale świat wirował, wszystko było rozmazane. Potem wpadłam w szarą otchłań, z której ciężko było się wydostać, ale poczułam jego rękę na mojej twarzy i świadomość wróciła. 
- Co to do cholery było? - spytał zszokowany
Za dużo wrażeń, kotek, ale i tak nie zrozumiesz...

***

- A opowiada mi to pani ponieważ? Dlaczego to akurat ja mam poznać wszystkie szczegóły z pani gwiazdorskiego życia? - spytałam
- Bo tak mi się podoba. Nie musisz tu siedzieć, chcesz tego. - uśmiechnęła się
- Ale po co?!
W jej oczach pojawiła się łza, ale szybko otarła ją wierzchem dłoni. Nawet nie zdążyła spłynąć na policzek.
- Żeby choć jedna osoba znała prawdę, kiedy mnie nie będzie.
- Ale pani...
- Mam dwadzieścia osiem lat, ty dziewiętnaście. Zwracaj się do mnie po imieniu. Nie jestem aż taka stara, prawda?
- Dobrze. Więc Lily, czy ty masz zamiar zrobić coś głupiego? - przestraszyłam się
- Nie, ależ skądże. Nic głupiego, o nie.

***

- Chłopcy, was jest dwóch, jak dzielicie się tak śliczną dziewczyną? - zapytała dziennikarka Daybreak
- Trójkącik. - zażartował Rob, zaśmialiśmy się wszyscy
- W takim razie, jak wam się pracowało w studiu nagraniowym? Lily, to twój pierwszy raz na taką skalę, prawda?
- Owszem, ale był to wspaniale spędzony czas. Podoba mi się praca w grupie, a najważniejsze, że robię to, co kocham. - położyłam rękę na kolanie Patricka i uśmiechnęłam się do niego, w końcu mieliśmy grać parę, o której nikt nie wie, niech oni sami dojdą do wniosku, że jesteśmy razem - Moje marzenia wreszcie się spełniają. Jest... cudownie
Poczułam mocne szturchnięcie i morderczy wzrok Roba, które miały oznaczać "on jest mój". 
- Dziękujemy za wywiad i życzymy udanej kariery, nie pogubcie się w showbiznesie. 
Udaliśmy się do szatni.
- Nie dotykaj go! - złapał mnie za nadgarstek - Że tak ładnie ci powiem: wypierdalaj z naszego życia. - popchnął mnie na ścianę i przytrzymał
Nie mogłam oddychać, zaczęłam się bać. 
- Opanuj się! - krzyknął Patrick - Co ty wyprawiasz? Skrzywdzisz ją! - odciągnął go ode mnie
Nasze spojrzenia się skrzyżowały i powiedziałam bezdźwięcznie "dziękuję". Objął mnie i zaprowadził do samochodu, zostawiając w tyle Roba. 

***

Z mojej głowy nie mogła wyjść ta kobieta. Nie pomogła kąpiel, herbata, patrzenie w chmury. Wszystko w moim domu i ogrodzie przypominało mi ją.
Nie widziałam jej pierwszy raz. Nie chodzi nawet o telewizję. Musiałam wcześniej już gdzieś ją spotkać...

sobota, 15 grudnia 2012

Prolog

Telefon hotelowy zaczął dzwonić. Westchnęłam i podniosłam słuchawkę. Klient znowu chciał krewetki w sosie ostrym, ale bez pieprzu i chili. No chyba nie… Ale jak zwykle byłam miła, choć w mojej głowie pojawił się stek przekleństw. Te cholerne gwiazdy!
- Pokój numer 785 poproszę, kochanie. - kobieta, mniej więcej po trzydziestce złapała mnie za rękę, widać było, że jej się śpieszyło.
Ubrana w zwykłe dżinsy, koszulę, twarz opatulona chustą. Zapewne nie chciała, by ktokolwiek ją rozpoznał. Nie udało się to nawet mnie, więc nieźle się maskowała!
Miałam szczęście, że pokój ten był akurat wolny. Podałam jej klucze i życzyłam miłego pobytu w “Celebrity Room”.

***

Słońce leniwie wyłoniło się spod ciężkich, szarych chmur. Pochmurny londyński poranek, normalka, zawsze tak tu było. Ziewnęłam przeciągle. Wysunęłam się spod ciepłej kołderki i delikatnie dotknęłam bosymi stopami zimnej podłogi. Wzdrygnęłam się, ale kontynuowałam wędrówkę do hotelowej łazienki. Tam wzięłam gorący prysznic, podczas którego zastanawiałam się nad tym, co się wczoraj stało. Nie powinnam była się zgodzić… Ale z drugiej strony, jeśli ja nie jestem szczęśliwa, to mogę chociaż sprawić żeby ktoś inny był.
Usłyszałam pukanie do moich, więc już ubrana otworzyłam moje drzwi numer 785. Ujrzałam w nich szatynkę o niebieskich oczach i nieśmiałym uśmiechu. Zbliżyła się do mnie niebezpiecznie blisko i dotknęła moich ust swoimi. Ja odpowiedziałam na pocałunek. Znowu to zrobiłam! Dlaczego nie mogę powiedzieć sobie nie? Wczoraj byłyśmy takie zagubione, nie wiedziałyśmy co robimy, ale dzisiaj?
-Hej. - powiedziała zadowolona – Masz dzisiaj ważny dzień, więc przyszłam podnieść cię na duchu.
-Tak, ja właśnie… właśnie za pół godziny muszę być w Heavenly Restaurant i… - wpatrywałam się uparcie w podłogę
-Jasne, nie przeszkadzam ci, moja gwiazdko. Powodzenia! - pomachała mi na pożegnanie
Natychmiast gdy odeszła zebrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torby i wyszłam z pokoju. Na dole czekała już na mnie taksówka.

***

Pukałam i pukałam, ale nikt się nie odzywał. W końcu weszłam bez pytania. W końcu mogło się tej kobiecie coś stać! Stała przy oknie z papierosem, nieco zakłopotana. 
- Tutaj nie wolno palić, proszę pani. - zwróciłam jej uwagę
- W zamian za dyskrecję mogę coś ci opowiedzieć. Chcesz? - uśmiechnęła się prowokacyjnie. 
Nie wiedziałam jak się zachować, więc po prostu usiadłam na krześle, które mi odsunęła. Byłam zdziwiona jej zachowaniem, ale jednocześnie zaintrygowana. Poza tym, kogoś mi przypominała, jej oczy były takie podobne, do tych ciepłych, do pewnego czasu codziennie spotykanych, których teraz tak ogromnie mi brakowało.  Musiałam zostać, to mogła być ostatnia okazja, by ich nie zapomnieć. 

***

Gdy weszłam do lokalu, zauważyłam, że przy stoliku mojego menadżera siedzi jego kolega z branży razem ze swoim podopiecznym, członkiem popularnego boysbandu. Kolana się pode mną ugięły. Co to miało znaczyć?
-Chcesz być sławna, prawda? - spytał na wstępie obcy mi menadżer – Więc zawieramy umowę. Tobie potrzebne wybicie, nam sensacja. Lily, poznaj Patricka, Patrick, poznaj Lily. Od dziś jesteście parą. Brązowowłosy zachłysnął się wodą. Jego twarz stała się czerwona, więc poklepałam go po plecach. Gdy skończył się krztusić, staliśmy chwilę w szoku.
-Ale ja… - zaczęłam protestować
-Twoje słowa nic nie zmienią. Podpisaliśmy umowę, wedle której masz robić wszystko co ci każę. Choćby jeden protest, a możesz pożegnać się z karierą, która nawet się jeszcze nie zaczęła.
Spojrzałam na chłopaka, który był jedyną deską ratunku.
-Ciebie też to dotyczy. - menadżer popatrzył na chłopaka – A teraz, gołąbeczki, zostawiamy was samych. O dwudziestej macie wstawić się na imprezie u Nicka.
Wyszli z restauracji.
Moje oczy zaszły łzami. Nikt nigdy tak mnie nie traktował, jak ten dureń menadżer, ale musiałam go słuchać. Poza tym… Myślą przewodnią mojego życia była sława, a sam głos i dobre piosenki nie wystarczą. Ludzie muszą złapać się na chwyt reklamowy.
Przyjrzałam się chłopakowi. Prawie czarne, zaczesane do góry włosy, oczy tak ciemne, że nie było widać źrenic, przystojna, pociągła twarz. Pierwszy raz widziałam go na żywo. Wcześniej patrzył na mnie tylko z plakatów i filmików na YouTube, teraz lustrował mnie wzrokiem, tak samo jak ja jego. Serce waliło mi szalenie szybko.
- Witaj w showbiznesie. - powiedział zniesmaczony.